środa, 28 listopada 2007

Ciapaci lepsi od Mongołków

Dzisiaj na kolacji (schabowy z frytkami, ogórkami i surówką) u pewnych robotnych Polaków dowiedziałem się, że ludzie zamieszkujący Wyspy Brytyjskie dzielą się z grubsza na dwie grupy: mongołków (Anglików) i ciapatych (kolorowych). Mongołki to leniwe, kurwa, debile. W dodatku brzydkie, grube i ryże. Ciapaci też nie grzeszą inteligencją. Mają inny kolor skóry i inaczej śmierdzą, gdy się pocą. Ale im "jeszcze się chce pracować jako tako". To dzięki ciapatym Anglia dobrze prosperuje. Zupełnie osobną kategorię stanowię Polacy, ale też Czesi, Słowacy - Słowianie. To słoneczko Wielkiej Brytanii, kwiat, który zakwitł w zapomnianym przez polskiego Boga ogrodzie porośniętym przez zdegenerowane chwasty ciapato-mongołowate.

sobota, 24 listopada 2007

Elektryzujące: The Knife-Pass this on



Image tego duetu (brat i siostra), kazirodcza dwuznaczność i eksploracja pojęcia "mrok" na ich stronie szczególnie mnie nie podniecają. Ale co tam!
Nie wiem ile syntezatorów użyto do wyprodukowania tego utworu i niesamowitego głosu (brata?siostry?), efekt jaki jest, każdy słyszy. Synteza ognia i lodu: harmonijkowo-klawiszowa melodia i sterylny, dziwnie tępy beat spowity bardziej w kobiecym, niż męskim głosie. Urzekająco monotonny kawałek.
Jeden z tych, które nazywam Marcinkiewiczami mojego Itunes. Znam jego przyszłość: błyskotliwie podbije playlistę 25 najczęściej granych utworów, dostanie nawet własną okładkę. Przez parę dni będzie wystukiwać rytm mojej jazdy na rowerze, by zaraz ucichnąć na kilka miesięcy...

środa, 21 listopada 2007

Paczka z Polski

priorytetowa. Dotarła do mnie w zaledwie 21 dni.
Czy ktoś przeniósł ją na piechotę? Tłumaczyłoby to rozcięcia z obydwu stron. Wędrując z dalekiej, mitycznie zimnej Polski ktoś mógł na przykład chcieć założyć moją cieplejszą kurtkę, albo okryć się kocem. Lampka też mogła się przydać, może na jakimś polu namiotowym pod Gdańskiem...
Tylko dlaczego zniknęły wszystkie śrubki i śruby do lampki? Pewnie porwała je fala strajków wzburzona niedawno przez urzędników brytyjskiej poczty...

Swoją drogą, nie pierwszy to raz, kiedy przesyłka doszła do mnie w takim stanie. Chwilę grozy przeżyłem, gdy jedna z nich zawierała kartę kredytową. Na szczęście nikt nie chciał poużywać moich skromnych oszczędności i jeszcze skromniejszego kredytu.

poniedziałek, 19 listopada 2007

Plebejski smak

Wczoraj spadł śnieg. Niedużo, nakapało jak z przeziębionego siuśka przedszkolaka, i to pod komendą. Wystarczyło jednak, żeby przykryć śnieżnym puchem ulice. A mnie - wprawić w stan rozpasania. Zrobiłem sobie legowisko na łóżku przy kaloryferze, rozkraczony jak hardy kibic w metrze, nic, tylko poić i karmić, panisko, baszę, miśka emigracyjnego.
Pochłaniam w ilościach zakazanych, pogryzając mało, przełykając dużo - spaghetti. Proste: usmażyć mięso, wrzucić czosnek, pomidory, przyprawy, jeszcze makaron, trochę startego parmezanu... Do tego deser, żeby dogodzić. Ciastka typu "alberty" oblane czekoladą, maczam sobie w ryżowym puddingu. Gdybym miał pokłady wrażliwości Prousta, spadałaby na mnie lawina wspomnień. Ale ja nic, trawię, i uśmiecham się głupio do Lulu (albo Alberta; kot Arnold umarł - teraz przybiera w zależności od mojego nastroju i swojego zachowania, jedno z tych dwóch imion, jak uda się ustalić jego płeć - bo teraz to nie jest oczywiste - wybierzemy wspólnie jedno, albo i pozostaniemy przy obu).
Kot zresztą mojego rozbestwienia nie potępia, pobłaża, nawet jest uradowany. Tą pościelą rozwaloną, fałdami nie na miejscu, mną rozczochranym. No i pasta mu smakuje...
x
Puddingi ryżowe to temat na osobny wpis. W Polsce nie sprzedają ich w "czystej" postaci, czyli bez żadnych sosów, owoców etc. Ja najbardziej lubię w wersji "low fat", i wyłącznie sprowadzanego przez LIDL. W Sainsbury's mają za bardzo rozwodniony...
x
Śniegu już nie ma. Zmył go nagle deszcz, a mi przeszła zgaga (podejrzewam, że przyczyną nadmierne ilości czosnku dodawanego do spaghetti)...

sobota, 17 listopada 2007

Wracam po długiej przerwie

bo dwa koty w domu to nie przelewki. Trzeba nakarmić, ugłaskać, wyprowadzić na spacer, przepraszać, podziwiać, ignorować (bo gdy się kot rozpanoszy, trudno z nim wytrzymać)... Teraz został mi tylko jeden. Drugi wrócił do Polski samolotem Norwegian, gdzie podobno miłe i ładne stewardesy przykrywają kocykiem, i kto wie, może nawet szepczą do ucha kołysanki, żeby sny były jeszcze bardziej podniebne, a może nawet kosmiczne.
Ale żeby nie było tak słodko, obejrzyjcie STRASZNY film Leosa Caraxa "Sans Titre" (1997, na zamówienie Festiwalu w Cannes). Nie wywołuje może dreszczy, ale emocje przytrzymuje w stanie gotowości, pobudzając intelekt.

sobota, 10 listopada 2007

Dwa koty w jednym domu

Czy nie będą zazdrosne? Jeden o drugiego? Większy o mniejszego? Mniejszy o większego? Czy się nie pogryzą?

czwartek, 8 listopada 2007

Prawo w Anglii

Najbardziej absurdalne przepisy prawne - ranking

Brytyjskie Towarzystwo Prawnicze zapytało Brytyjczyków: który z obowiązujących przepisów jest najbardziej absurdalny? Zapewniamy, że ankietowani mieli w czym wybierać!

W Wielkiej Brytanii każdy przepis prawny obowiązuje do momentu oficjalnego odwołania. Skutek? Teoretycznie Brytyjczycy powinni dostosowywać się do przedziwnych nakazów i zakazów. Na szczęście nikt ich nie egzekwuje. Mimo to, polecamy przeczytać ten tekst przed wyjazdem do Anglii. Oto 10 najbardziej absurdalnych brytyjskich praw:

Miejsce 10. Można zabić Szkota w antycznym mieście York, ale tylko jeśli ma ze sobą łuk i strzałę. (...)

Miejsce 9. Łamie prawo ten, kto wejdzie do Parlamentu w zbroi. (...)

Miejsce 8. Zakaz zatajenia przed poborcą podatkowym informacji, których podatnicy... nie chcą mu przekazać. Jednak nie trzeba mówić poborcy tego, co według Ciebie mógłby wiedzieć. (...)

Miejsce 7. Głowę każdego nieżyjącego wieloryba znalezioną na wybrzeżu Wielkiej Brytanii trzeba oddać angielskiemu królowi. Ogon prawnie należy się królowej. (...)

Miejsce 6. Prawo mówi jednoznacznie: Angielki w ciąży mogą oddać mocz gdziekolwiek zechcą. Nawet do... czapki policjanta! (...)

Miejsce 5. Szkockie prawo nakazuje: musisz wpuścić do domu każdego, kto do Ciebie zapuka i powie, że... chce skorzystać z toalety. (...)

Miejsce 4. Jedzenie słodkich pasztecików w Boże Narodzenie jest zakazane! Przepis ten został wprowadzony przez Olivera Cromwella w XVII wieku. (...)

Miejsce 3. W Liverpoolu prawo do paradowania topless przysługuje - z nieznanych powodów - jedynie... sprzedawczyniom w sklepie z tropikalnymi rybkami. Nie mamy pojęcia, jaki związek mają z tym wszystkim tropikalne rybki...(...)

Miejsce 2. Każdy, kto naklei na kopercie znaczek z królową do góry nogami będzie oskarżony o... zdradę stanu! (...)

Miejsce 1. Zdecydowanie zwyciężył przepis, który mówi, iż zakazuje się zgonu w gmachu parlamentu! Ktoś ma pomysł, jak ukarać można zmarłego za ten występny czyn? (...)

Źródło: http://deser.gazeta.pl/deser/1,84842,4651479.html

środa, 7 listopada 2007

Indyjska reklama kondomów

A właściwie muzyczny film edukacyjny...

wtorek, 6 listopada 2007

Arnold zdominował

Kot Arnold pokochał moją torbę. Teraz gdy wchodzi do pokoju i nie zastaje jej rozłożonej (jak na zdjęciu) czeka cierpliwie przy łóżku jak wartownik, aż jej tam dla niego nie położę. A gdy raz próbowałem mu ją zabrać, on - z natury stoik, uosobienie łagodności - dał mi łapą po łapach! Oddałem, a co! Poddałem się jednak, gdy chwilę później miauknął ziewając jednocześnie (!), i zasnął...



poniedziałek, 5 listopada 2007

Pies też człowiek


Adaś Miauczyński z "Dnia Świra" nie musiałby w Anglii srać (sic!) sąsiadom pod blokiem, żeby nauczyć ich psich obowiązków. Nie tylko dlatego, że wielkie blokowiska z płyty są tu czymś raczej egzotycznym (dominują szeregowe, bliźniacze domki).
Powód jest inny. Parki w Anglii lśnią jak upudrowane niemowlęce pupy, bo za pozostawianie psich odchodów w miejscach publicznych grożą kary. Od 25 -1000 funtów. 
Jakimi kryteriami posługują się stróże wyznaczając karę, nie mam pojęcia. 25 funciaków za poranną kupkę ratlerka? 1000 za biegunkę doga arlekina? Może znaczenie ma miejsce i czas złożenia odchodów? Sam nie wiem, kupa schowana dyskretnie w krzakach wieczorową porą, a rozłożona bezczelnie na środku ścieżki w samo południe robi różnicę... 
Dodam, że nie ma udogodnień, którymi próbuje się skusić właścicieli czworonogów w Polsce: gratisowych szufelek i woreczków. Choć nie zdziwiłbym się, gdyby dostarczano im je prosto do domu. Sprawy publicznego porządku mają w Anglii pierwszorzędne znaczenie. Nie wiem jak w innych angielskich miastach, idea recyklingu traktowana jest w Derby bardzo serio. Przy każdym domu stoją - uwaga - cztery osobne kubły na śmieci! Dodatkowo papiery każe się wkładać do osobnego worka...

niedziela, 4 listopada 2007

Logika melodramtu/"All That Heaven Allows" Sirka

Ron (młody ogrodnik postury Marines): Kocham cię, Carry
Carry (wdowa z dwójką dzieci): Ja...Ja nawet nie myślałam o małżeństwie.
R: To jak myślisz, dlaczego się z tobą spotykam?
C: Nie wiem... nie widzisz, że to niemożliwe?
R: Nie. Tylko to się liczy.

sobota, 3 listopada 2007

Francuskie croissanty po angielsku


Anglicy nie mają umiaru w kolonizacji kulinarnej...Czy ktoś zna sposób na zjedzenie w miarę estetycznie takiego rogala z truskawkami lub owocami na wierzchu? Nożem i widelcem? Włożyć w całości do gardła?
I co do tego zamówić? Przecież nie espresso. Raczej kubek mleka, kakao może...

Living on the edge with Jesus


Światło z nieba przesłania groby, jeśli dobrze nie widać...

Robin Hood nie jest Kevinem Costnerem

Przygody Robina Hooda inwigilowały moją dziecięcą wyobraźnię. Gdy tylko wysiadłem z autobusu w Nottingham, natychmiast zacząłem węszyć ślady obecności słynnego banity. Miałem oczywiście świadomość, że poruszam się raczej po terenie jego wroga. Jednak po lekturze ostatnich doniesień, że w lesie Sherwood nie miałaby gdzie się schować wiewiórka, a co dopiero bitna drużyna tego średniowiecznego socjalisty, stwierdziłem, że nie zostało mi nic innego jak pomniki pamięci:


czwartek, 1 listopada 2007

Kot Arnold

żyje. Nie było go parę dni, ale ostatnie dwa wieczory znów przesypia u mnie.
Uwielbia polską kiełbasę (która niespodziewanie przywędrowała do mnie niedawno, w towarzystwie świeżo ulepionych pierogów)! Wariuje, gdy tylko widzi, że zbliżam się do lodówki i ją wyciągam: tarza się po podłodze, kręci ogonem, staje na dwóch łapach. Szalony!
Lubi Pulp i Radiohead, ale to zrozumiałe. Przy Szopenie natychmiast zasypia. Kazik go irytuje.

Douglas Sirk i ja/Co ja tu robię cz.III



Tak wygląda kinoman, który niespodziewanie dostaje w ręce wielki box filmów na DVD, których nie mógł obejrzeć w swoim kraju, ani w żaden inny sposób ściągnąć z sieci. To będzie filmowy weekend, nie ma co!
Zwlekałem trochę z opisem zajęć, bo chciałem to zrobić na chłodno, aż miną emocje wynikające z faktu, że się po prostu rozumie komunikaty wysyłane w języku obcym. Po pierwsze, właściwie każdym zajęciom (nawet tym z modułu "Kultury popularnej") towarzyszą projekcje filmów, puszcza się muzykę etc. co należy ocenić pozytywnie, zwłaszcza że wszystkie wyświetlane są na wielkich rzutnikach poprzez projektor i każda sala wyposażona jest w świetny system nagłośnienia.
Na szczęście większość moich modułów to ćwiczenia, nie wykłady, więc nie jest monotonnie. Odnośnie "poziomu", mam mieszane uczucia. Dyskusje na ogół podyktowane są wcześniejszymi pytaniami do zajęć. Pytania są dość ogólne, a odpowiedzi niestety często też nie przekraczają pewnego poziomu ogólności, który - bardzo dobrze to wspominam - dawało się nie raz przekroczyć na zajęciach na UW.
Z drugiej strony, nie narzekam, bo bardzo dużo zagadnień tu poruszanych, to rzeczy dla mnie zupełnie nowe. Szkoda tylko, że bardzo rzadko przekracza się to, co było wcześniej zadane do przeczytania
Nawiasem mówiąc, zadaje się naprawdę dużo! Czasem to lista nawet kilku książek, nie rozdziałów!