czwartek, 6 grudnia 2007

Angielska powściągliwość

Jestem w Anglii od trzech miesięcy i nie widziałem jeszcze pary całującej się publicznie. Ba, pocałunek w policzek jest tutaj zachowywany raczej na wyjątkowe okazje. Dominującym publicznym wyrazem uczuć jest uprzejmość. Wszystko co nie mieści się w tej stopniowalnej kategorii jest uprzejmie niemile widziane...
Jak opresywna jest reguła powściągliwości zrozumiałem dwa dni temu na kolacji u pewnej przemiłej parki (ona - energetyczny mix kurdyjsko-angielski, on - flegmatyczny, włochaty Anglik). Ich ciała lepiły się ku sobie. Przez moją obecność zachowywali się jednak jak obmacujące się pod stolikiem dzieci ze szkółki niedzielnej (z perwersyjnym poczuciem wstydu). Przełamywanie reguł przeniesionych ze sfery publicznej współgrało z ilością wypijanego wina. Pierwsza butelka, a później druga, podpalając fajkę, po której wszystko wydawało się śmieszne...i ciała się uwolniły.

1 komentarz:

Dawid Kornaga pisze...

Ja chyba wolę jednak francuskie całusy w policzki. Zresztą i u nas się to praktykuje coraz częściej.