niedziela, 27 kwietnia 2008

Z dupy twarz

Wielką Brytanię zalewa fala kreatywnych pomysłów na odmłodzenie-się. Baby Bottom Butter, krem przeznaczony dla pup niemowlaków przynosi niespodziewane efekty w nawilżaniu zniszczonej skóry twarzy. Znikają krosty, wypryski, po prostu, lifting twarzy z tubki za 2,50. Do niedawna jako cud-maść sprawdzał się tu krem na żylaki odbytu.
Im dłużej jednak mieszkam na Wyspach, tym mniej mnie to dziwi. W obliczu egzotycznych piękności z całego świata, te Angielki, które nie mogą pozwolić sobie na chirurgiczną brzytwę, chwytają się innych sposobów.

piątek, 25 kwietnia 2008

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Dobiłem brzegu


ostatniej strony mojej pracy licencjackiej o ciele Sadycznym. Jaką ulgę czułem, najpierw pędząc na rowerze na uniwerek, a później składając dwie zbindowane kopie pracy w Learning Centre.
Kosztowała mnie dużo nerwów. Konsultacje z tutorką przebiegały wyjątkowo konfliktowo. Wszystkie problemy rozchodziły się o strukturę. Ja lubię dramat w tekstach, zaskoczenie, niespodziewany 'link' interpretacyjny, lubię w tekście proces pisania. Z kolei tutorka (Tereska) nalegała na "rozprawkową" strukturę: teza-dowód-wniosek. Poszedłem na kompromis, zobaczymy z jakim efektem.
Tymczasem zabieram się za pisanie kolejnych trzech zaliczeniowych esejów. Po ich skończeniu odstawiam literaturę akademicką na chwilę do konta na rzecz beletrystyki...

sobota, 19 kwietnia 2008

Czekając na wiosnę

A długo już czekam. Jesienna aura utrzymuje się w Derby od listopada - grudnia. Od tego czasu, nieprzerwanie, średnia temperatura rzadko przekracza, w jedną lub drugą stronę, 5-10 stopni. Fakt, nie ma śniegu, zasp, błota. Ale rekompensują je dotkliwy, czasem nawet bardzo, wiatr. No i - szczególnie ostatnio - kapryśne deszcze. Rozpadać się może w Derby w najmniej spodziewanych chwilach. Na przykład zakładając kurtkę przed wyjściem do pracy. Z chwilą kiedy kurtkę się zdejmuje potwierdzając z zadowoleniem "Mam to gdzieś/A pierdolę/A chuj, nigdzie nie idę" - już się przejaśnia...
W Polsce jest chyba jednak pod tym względem mniej monotonnie?

niedziela, 6 kwietnia 2008

Pan Podrybek

Pan Podrybek przyleciał ze mną z dalekiej i zimnej Polski w ciemnej i ciasnej Walizce Po Przejściach. Na szczęście szybko zregenerował siły. Mówi, że angielski klimat dobrze mu służy. W sprzyjających warunkach, zdradza, przekroczy ideologiczny reżim prawicowych rządów. Choć nie jest karpiem, w Polsce jego przeznaczeniem był wigilijny stół skroplony wódką i wodą święconą. W trakcie smutnej konsumpcji każdy jego kawałek zostałby namaszczony w ciszy odpowiednim ustępem z "Pisma Świętego". W Anglii jego odmienność nie jest pretekstem dla politycznego szczucia i wytykania palcem. - My private life is off limits - przekonuje z akcentem. - Zakładam teatr tańca w Soho. Rybie performanse, tylko tutaj!
Pan Podrybek jest najszczęśliwszą rybą w Derby, gdy zasypiając, kładę na nim nogi. Podobno w nocy wiercę się niemiłosiernie, kopię go i drapię. Ale on tak już lubi, ten Pan Podrybek.

sobota, 5 kwietnia 2008

Run Ran

Właśnie obejrzałem "Ran" Kurosawy i jestem pod wrażeniem matematycznie wymierzonych kadrów, grającej na nerwach muzyki, precyzyjnego montażu. Jeśli miałbym opisać ten film w metaforach kulinarnych, użyłbym figury rosołu (choć zupa miso pewnie byłaby lepsza): czysty, esencjonalny, chwilami może za tłusty i za dużo makaronu psującego ascetyczną strukturę, za to z ożywczymi kawałkami scen bitewnych (nie marchewek); choć smutny (tak!), to pokrzepiający.

Po powrocie z Polski, gdzie spędziłem święta, i szczęśliwie spotkałem się z kilkunastoma osobami (i nieszczęśliwie nie spotkałem)... położyłem się spać. Nawet nie dlatego, że dwa tygodnie mojego życia zostały dosłownie pożarte przez czas, i podróż miałem ekstremalnie męczącą (stałem w najdłuższej i najbardziej stresującej kolejce życia przed odprawą). Polska to jednak ideologicznie męczący i obyczajowo duszny, zaściankowy kraj. Żeby się o tym przekonać, wystarczy uważnie obejrzeć "Wiadomości". Ja miałem nieprzyjemność natrafienia na edycję świąteczną, gdzie największą sensacją były... małomiasteczkowe procesje i palmy świąteczne. Przełączyłem na BBC... i przypomniał mi się slogan reklamowy sieci Sainsbury's: "Try something new today".