wtorek, 8 stycznia 2008

Wścibski bibliotekarz

A właściwie ochroniarz siedzący wyraźnie znudzony przy wyjściu z biblioteki. Ma tam swoją półeczkę z rzeczami znalezionymi i elektroniczne bramki, które skamlą jak wygłodniałe i przestraszone ratlerki, gdy tylko wyczują nieetyczne zamiary czytelników i czytelniczek.
Mają swoje upodobania i humory, te psy biblioteczne. Mnie z jakiegoś powodu nie lubią, i warczą na mnie często, choć książek i filmów pokątnie nie wynoszę.
Gdy ujadają, procedurę wypełniam jak robot: podchodzę do ochroniarza, wyjmuję, uśmiecham się, chowam, przechodzę, psy mruczą z zadowolenia.
Rozkładając dzisiaj na blacie 9 wypożyczonych filmów i dwie książki, nagle przeszły mnie ciarki po plecach:
- To mój telefon! - zasyczał za mną głos z hinduskim zaśpiewem, wskazując owinięty gumką telefon komórkowy.
Odsunąłem się.
- Dzwonił pani chłopak. Będzie wieczorem - powiedział przymilnie bibliotekarz podając telefon.
- Co? Pan buszował w moim telefonie? - głos wysunął się naprzód, odziany w fioletowe sari i klapki.
- Dzwonił, nie wyłączyła Pani dzwonka, musiałem odebrać, bo bym inaczej ogłuchł.
- Jak pan śmiał! Aaron to nie mój chłopak! - krzyknęła zdenerwowana Hinduska, rozglądając się wokół.
- A, to przepraszam - ochroniarz cofnął rękę z telefonem. - Skąd mam wiedzieć, że to Pani telefon? - zapytał bezradnie. - Przyszedł jeszcze sms. Od Catherine. - wyraźnie uradowany nachylił się, żeby wyszeptać coś na ucho.
- Tak, tak, Catherine to moja przyjaciółka, Aaron to jej chłopak - wymamrotała.
Ochroniarz z uśmiechem jak księżyc w nowiu oddał telefon.
Najwidoczniej łupy miał tego dnia skromne, bo wyjątkowo dokładnie sprawdził mój plecak, zatrzymując się na dłużej przy swetrze, dyskretnie go wąchając.

3 komentarze:

Dawid Kornaga pisze...

Ależ to jakiś niezrównoważony perwers!

Anonimowy pisze...

a propos wrzeszczacych bramek:

moze masz jakiegos chipa w glowie (zaszczepionego przez kosmitów)?

na mnie bramki w pompidou tez reaguja - ale z powodu metalowych sprzaczek u kozakow :)

nat

Lu pisze...

Nat, jak pięknie to wymyśliłaś. Mawiałbym wtedy z dumą, że królestwo moje jest nie z tego świata. Juz widze serię ksiazek, artykulow, odczytow: "Tako rzecze kosmita", "Trajektorie kosmicznej tożsamości". Na lotnisku kozaczki pewnie też są uciążliwe...