niedziela, 6 kwietnia 2008

Pan Podrybek

Pan Podrybek przyleciał ze mną z dalekiej i zimnej Polski w ciemnej i ciasnej Walizce Po Przejściach. Na szczęście szybko zregenerował siły. Mówi, że angielski klimat dobrze mu służy. W sprzyjających warunkach, zdradza, przekroczy ideologiczny reżim prawicowych rządów. Choć nie jest karpiem, w Polsce jego przeznaczeniem był wigilijny stół skroplony wódką i wodą święconą. W trakcie smutnej konsumpcji każdy jego kawałek zostałby namaszczony w ciszy odpowiednim ustępem z "Pisma Świętego". W Anglii jego odmienność nie jest pretekstem dla politycznego szczucia i wytykania palcem. - My private life is off limits - przekonuje z akcentem. - Zakładam teatr tańca w Soho. Rybie performanse, tylko tutaj!
Pan Podrybek jest najszczęśliwszą rybą w Derby, gdy zasypiając, kładę na nim nogi. Podobno w nocy wiercę się niemiłosiernie, kopię go i drapię. Ale on tak już lubi, ten Pan Podrybek.

4 komentarze:

Dawid Kornaga pisze...

Żeby tylko czegoś ci nie odgryzł.

Anonimowy pisze...

Pan Podrybek jest szczęściarzem, że nie spotkało go na granicy to, co spotkało kiedyś mojego Pana Słonia zwanego pieszczotliwie Pantuszkiem. Otóż Pan Słoń został oskarżony przez niemieckich graniczników o przechowywanie w brzuszku narkotyków. Już zimne ostrze niemieckiego noża, być może odziedziczone po dziadku z SS zabierało się za cesarskie cięcie, kiedy zdarzył się cud... Integralność pluszaka została ocalona.

Lu pisze...

Ale jaki cud? Co się stało?

Anonimowy pisze...

Spuśćmy już na to dobrotliwą zasłonę milczenia, pls.