sobota, 3 listopada 2007

Robin Hood nie jest Kevinem Costnerem

Przygody Robina Hooda inwigilowały moją dziecięcą wyobraźnię. Gdy tylko wysiadłem z autobusu w Nottingham, natychmiast zacząłem węszyć ślady obecności słynnego banity. Miałem oczywiście świadomość, że poruszam się raczej po terenie jego wroga. Jednak po lekturze ostatnich doniesień, że w lesie Sherwood nie miałaby gdzie się schować wiewiórka, a co dopiero bitna drużyna tego średniowiecznego socjalisty, stwierdziłem, że nie zostało mi nic innego jak pomniki pamięci:


3 komentarze:

Dawid Kornaga pisze...

Jakiś taki nieprzyzwoicie pucułowaty.

Unknown pisze...

Jak Joanna d'Arc w czasie kuracji hormonalnej ...

Anonimowy pisze...

Aż strach pomyśleć jak by wyglądał Braciszek Tuck...